Rozmowa z Panią Ireną Paczek – Krawczak
W tym roku wyjątkowo wcześnie zwodowaliśmy nasz jacht. Byliśmy na wodzie już w połowie kwietnia. Mimo to, nie mogliśmy nic więcej poza staniem na cumach zrobić i to z głupiego powodu; po prostu, mój mąż jest gapa. Połamał żebra „z pomocą” przegniłych desek na pomoście przy dźwigu wyciągającym łódki. Zamiast rozglądać się i sprawdzać ręcznie każdą deseczkę, na którą chciał stanąć, zakładał cumy podczas wodowania.
Skończyło się na tym, że wpadł w dziurę i ledwo się z niej wydostał. Dobrze, że w ogóle wyszedł o własnych siłach, bo jak mówili obserwatorzy, wyglądało nieciekawie. Na sześć tygodni został wyeliminowany z aktywnego żeglowania. Ostatnio zauważyłam, że deski na pomostach na przystani Centrum Żeglarskiego, w wielu miejscach zostały wymienione. Śmiało można za to podziękować także mojemu mężowi, bo naprawdę jego wypadek nie wyglądał tak zabawnie jak staram się przedstawić a bosmani byli bardzo przestraszeni.
A więc jest początek maja. Pierwszy długi weekend. Siedzimy sobie na łódce, tzn. mąż – kapitan siedzi, a ja – załoga szoruję pokład po zimie, gdy słyszymy i widzimy kapitalne akrobacje lotnicze, które na małym samolociku wykonuje jakiś super mistrz. Takich przeżyć można doznać tylko na naszej ulicy Przestrzennej. Przypomniałam sobie, że podobnych mistrzów i mistrzyń przestrzeni jest w Szczecinie więcej. Znam nawet jedną z nich osobiście, to Pani Irena Paczek – Krawczak. Wysłałam a’maila z prośbą o rozmowę.
I oto, co mi powiedziała.
Moje pytanie: Proszę powiedzieć, czy coś Panią łączy, poza spadochroniarstwem, z ulicą Przestrzenną? Jeśli tak, to jak się Pani na niej znalazła?
Odpowiedź: Moi rodzice należeli do klubu kajakowego WIRY, który miał kiedyś swoją bazę właśnie przy ul. Przestrzennej. Stąd od dziecka często pływałam kajakami po jeziorze Dąbie i okolicach. Jako nastolatka byłam bardzo aktywna sportowo. Ukończyłam kurs żeglarski w klubie PTTK, który również miał swoją siedzibę przy ul. Przestrzennej. A w wieku 16 lat zapisałam się na kurs spadochronowy do Aeroklubu Szczecińskiego właśnie przy ul. Przestrzennej.
Pytanie: Jak zostaje się najlepszą spadochroniarką w Europie ?
Odpowiedź: To długa droga, której podporządkowałam całe swoje prywatne życie. Każdą wolną chwilę od ukończenia 16 roku życia – spędzałam na lotnisku. Kiedyś sport ten był dużo tańszy i przez to więcej wykonywaliśmy skoków spadochronowych. Po 3 latach skoków pojechałam do Nowego Targu gdzie mieściła się Centralna Szkoła Spadochronowa prowadzona przez trenera Spadochronowej Kadry Narodowej Stanisława Świerczka. Przeszłam selekcję i dostałam się do Kadry Narodowej. I tak od 1996 roku reprezentuję Polskę na najważniejszych mistrzostwach na całym świecie.
Pytanie: Czy nie boi się Pani przestrzeni i samych skoków? Jak pokonać lęk, jeśli się go czuje? Czy były jakieś niebezpieczne momenty podczas Pani skoków?
Odpowiedź: Przestrzeni się nie boję – ja wręcz ją lubię i dobrze się czuję w powietrzu. Skoki są jak akrobatyka sportowa czy jak balet powietrzny, ale tam się człowiek w nic nie uderzy, nawet jak zrobi 4 salta na raz:) Strach o bezpieczeństwo – towarzyszy mi zawsze, ale to jest taki mądry strach – motywujący do przestrzegania zasad. W tym sporcie nie można sobie pozwolić na rutynę. Do lęku trzeba sie po prostu przyzwyczaić i potraktować go jako fajna adrenalinę.
Pytanie: Proszę o kilka informacji o Pani instruktorach i innych osobach, które zaważyły na Pani zainteresowaniach spadochroniarstwem i Pani sukcesach.
Odpowiedź: Największy wpływ na początek mojej kariery spadochronowej miał i nadal ma instruktor Andrzej Belicki (aktualny dyrektor Aeroklubu Szczecińskiego). On pokazał mi, że skoki są również międzynarodowym sportem, dzięki któremu można poznać wielu ciekawych ludzi i zobaczyć niesamowite miejsca na całym świecie. Do niego otrzymałam również wiele mądrych rad jak poradzić sobie ze stresem zawodniczym i jak w ogóle podchodzić do tego sportu. Zawsze jednak powtarzał, że sport sportem, a rodzina jest najważniejsza:)
Pytanie: Jak Pani ocenia aktualną sytuację spadochroniarstwa w Szczecinie i w Polsce i czy garnie się do niego młodzież?
Odpowiedź: Wraz z rozwojem technologii, wzrostem bezpieczeństwa i związanym z tym nowoczesnym sprzętem – sport ten znacznie podrożał. Brak finansów spowodował, że teraz już sport spadochronowy rozpoczynaj raczej ludzie dorośli, pracujący, a nie tak jak kiedyś – skakała młodzież. W Szczecinie i tak jest jeszcze taniej niż w innych miastach w Polsce. Jest też samolot, który zabiera na pokład 12 skoczków, a nie w każdym mieście mają taki samolot. A to co w Aeroklubie Szczecińskim jest najważniejsze – ciekawi ludzie, pełni zapału do skoków spadochronowych i niepowtarzalna atmosfera, która przyciąga nowych miłośników tego sportu. W Szczecinie można przejść kurs spadochronowych dla początkujących skoczków, zaawansowani skoczkowie mogą skakać z ok. 3000 metrów, ale każdy kto chce sobie tylko raz wyskoczyć i sprawdzić jakie to wspaniałe uczucie – może skoczyć tutaj z instruktorem tandemu.
Pytanie: Jak odbiera Pani pasję rodzina?
Odpowiedź: Ponieważ moim mężem jest również skoczek spadochronowy – łączy nas więc nie tylko małżeństwo, ale i pasja do tego sportu:) Nasze dzieci jeżdżą z nami po całym świecie i kibicują nam na różnych zawodach spadochronowych. Dla nich jest to sport jak każdy inny:)))
Bardzo się cieszę, że chce Pani napisać o tym co się dzieje przy ulicy Przestrzennej w Aeroklubie Szczecińskim:)
Pozdrawiam serdecznie
Irena Paczek-Krawczak
Zgadzam się z Panią Ireną, że ludzie są najważniejsi. To oni są pełni zapału lub rezygnacji; to oni tworzą niepowtarzalną, wspaniałą atmosferę, albo wprost przeciwnie skłócają ze sobą ludzi; to oni, wreszcie, mogą przyciągnąć do każdej dziedziny sportu nowych „zapaleńców” lub „podciąć im skrzydła”. O tych wspaniałych ludziach mówi fragment książki „Lotnictwo na Pomorzu Zachodnim” zatytułowany „Sekcja spadochronowa”. Czytajcie na naszej stronie internetowej.