Lotnisko szczecińskie było, jest i będzie – opowieść trudna i twarda ale nie bez nutki optymizmu.

  • poniedziałek, 30 Listopad, 2015
  • Alicja Betka

Opowieść Pana Andrzeja Belickiego

Kiedy weszłam do budynku  Aeroklubu przy ulicy Przestrzennej miałam wrażenie jakby czas się zatrzymał. Takie wnętrza, chociaż przygotowane na spełnianie innych funkcji, widziałam w Szczecinie, miesiąc temu odwiedzając chorą osobę w Szpitalu Wojskowym na Piotra Skargi. Okna pomalowane na olejno i lepiej ich nie otwierać! Ściany czyste, ale tzw. olejna lamperia  nie jest ozdobą . Schody wysokie, windy brak, ale widok  przeszklonego gabinetu, będącego swoistym „centrum dowodzenia” Pana dyrektora Andrzeja Belickiego, a w nim mnóstwo zieleni i światła wynagrodził trud wspinania się na trzecie piętro.

Pan Andrzej zaczął swoją opowieść od słów: „Powtórzę to, co mówiłem Pani przez telefon , że lotnisko przy ulicy Przestrzennej było pierwsze”.  A potem już tylko słuchałam.

„Lotnisko nasze działa, funkcjonuje. Z punktu widzenia  naszego Stowarzyszenia, to ma rację bytu, bo  ruch lotniczy naprawdę na przestrzeni ostatnich lat wzrasta. Wbrew temu, co niektórzy mówią, że to jakieś zapyziałe lotnisko, lata do nas „biznes”   śmigłowcami i samolotami. Przylatują turyści – pasjonaci lotnictwa. Mamy dosyć  duży ruch ze strony Niemców i ze strony Skandynawii. Po prostu samolot jest takim środkiem , który może nie jest dostępny dla wszystkich, jednak setki , tysiące ludzi posiadając  samoloty latają, przemieszczają się  i  przylatują między innymi do nas. Samoloty do 10 ton , ewentualnie o zdolności do przewożenia 10 do 20 osób mogą lądować na lotnisku trawiastym , ale bardziej im pasuje lądowanie na lotniskach z utwardzonym pasem startowym np. Goleniów. Tu nie ma jakiejś konkurencji między naszym  trawiastym lotniskiem, a goleniowskim, które jest takim lotniskiem , którym zawsze można się podeprzeć , np. w sytuacji, gdy pilot straci orientację , to może poprosić o wsparcie ze strony służb ruchu i ewentualnie wylądować na lotnisku w Goleniowie.

Czego nam tutaj brakuje? Jak widzimy, to wszystko jest w takim opłakanym stanie ze względu na problemy, które zaistniały na początku lat 2-tysięcznych i borykamy się z nimi do dzisiaj. W związku z czym nasze skromne środki przeznaczamy na naszą podstawowa działalność szybowcową, spadochronową, lotniczą, a na remonty już nie wystarcza. W hangarze jest ponad 20 samolotów  ultra lekkich, które są prywatną własnością naszych członków. Na takiej samej zasadzie  to funkcjonuje jak w żeglarstwie . Ktoś jest członkiem Klubu, ale ma swój jacht i  płaci za jego miejsce na przystani.  Prowadzimy szkolenia dosyć intensywnie. Oczywiście nie mogą one być masowe tak ,jak szkółki piłkarskie, bo to jest lotnictwo, tu pojawia się trzeci wymiar: wysokość. Siłą rzeczy ludzie, którzy poruszają się w tym wymiarze, muszą spełniać wyśrubowane warunki.

Ci, którzy przychodzą na ulicę Przestrzenną i przebywają na przystaniach żeglarskich widzą co się dzieje w powietrzu. Widzą jaki był w latach poprzednich ruch a jaki jest dzisiaj. Niestety miasto nas jakoś tak pomija w tym wszystkim. Czy oni nie rozumieją, że przecież tu są przystanie , a więc ludzie, którzy mają swoje samoloty przylatują na weekendy, np. z Katowic , z Berlina ze Skandynawii, aby trochę popływać, odpocząć nad wodą i po weekendzie wrócić do domu. Piloci wiedzą gdzie latać w sensie takim, że jak ktoś jest pilotem, ma licencje i może latać przez morze i chce przylecieć do Szczecina, to bierze informacje lotniczą  AIP gdzie są wszystkie dane o zarejestrowanych lotniskach w Polsce , a my jesteśmy lotniskiem zarejestrowanym. Tam sobie zobaczy jaki jest układ pasów, ma namiary, telefony. Z reguły ludzie, którzy pierwszy raz tu lecą, dzwonią do nas, dostają informacje co i jak, ile   co kosztuje i tyle. Natomiast, co jest naszą bolączką , to cieknący od lat  dach. Tu nie mam ze strony miasta żadnego wsparcia.

My jesteśmy tutaj umocowani na zasadzie zarządzania terenem jako lotniskiem. Teren jest własnością miasta. To jest 120 ha. W latach 90-tych była taka „bandycka” prywatyzacja. Weszliśmy wtedy w taki kanał, że do dzisiaj mamy zadłużenie na poziomie miliona złotych. Wszystko to nie było z naszej winy. To była zła wola miasta. Wtedy pan Wieczorek razem z Panem Koćmielem zaczęli nas cisnąć, żeby oddać im do dyspozycji nasze udziały w lotnisku,  które kupiliśmy od wojewody z bonifikatą.  Miasto dążyło do tego, żeby  znieść współwłasność. Mówili, że będą dbać o nasze interesy, że trzeba im uwierzyć na słowo. My mówimy, że trzeba coś napisać, żeby było na papierze. Oni, nie , nie trzeba i zaczęły się jazdy w tym kierunku, że my rzucamy im kłody pod nogi. Była nagonka prasowa . Telewizja, radio, gazety pisały jacy jesteśmy źli. My tylko chcieliśmy  mieć te zapewnienia na papierze.  W końcu mieliśmy  tego dość i poinformowaliśmy Pana Prezydenta, że jeżeli nie spiszemy porozumienia między nami, to  wprowadzimy trzeci podmiot na lotnisko.

Powiedzieli: no to wprowadźcie! Tu jest spółka Aeroservice. Oddaliśmy im 4 proc. naszych udziałów w terenie. To stało się szybko. Powołaliśmy nową spółkę do życia. W tym momencie, pan Wieczorek wystąpił do  wojewody z oskarżeniem przeciwko nam, że zbyliśmy majątek przed upływem 10 lat. Istota polegała na tym, że przepis prawa mówił inaczej niż to jest dzisiaj dokładnie określone . Wtedy nie było takiego ostrego zapisu, że jak ktoś zbędzie majątek przed upływem 10 lat, to musi zwrócić bonifikatę. Tam było fakultatywnie, że ten  który sprzedał ,może, ale nie musi  żądać zwrotu bonifikaty. Sprzedający powinien bezwzględnie zastrzec sobie ten zapis. W tym czasie, miesiąc po nas, Polski Związek Żeglarski przy zakupie terenów  portu jachtowego na Gocławiu miał już  taki zapis  w umowie . A u nas  to się ciągnęło i  z 500 tysięcy  zrobił się milion. Nie ma szans na umorzenia.

My z trudem sobie radzimy chociaż żal, że cała dekada w plecy. Ciągła walka z odsetkami, komornikami, z ZUS-ami.

Plan zagospodarowania powstał po 2005 roku. Wcześniej przychodzili różni chętni, ale jak zobaczyli jaki to teren, że niema planu miejscowego dla tego terenu to odchodzili.  Zostały zlikwidowane działki ze względu na  inwestycyjne potrzeby lotniska. W 2008 roku podpisaliśmy porozumienie z Miastem, w którym Miasto wyraziło wolę utrzymania terenu lotniska oraz jego przebudowę. Ma to polegać na tym, że powstanie wzmocniony pas startowy (specjalna plastikowa kratka) o długości 1000 m. W zamian Miasto zagospodaruje komercyjne 30 hektarów terenu znajdującego się na części południowej lotniska. Może to nastąpić dopiero w tedy kiedy Miasto odda do eksploatacji wymieniony pas startowy.  Na razie od 2008 roku nic się w tym temacie nie dzieje. Dopóki nie pojawią się inwestorzy  na te południowe  tereny przy lotnisku chyba będzie jak jest dzisiaj.

Nie zamykamy się w swoim środowisku. Staramy się robić wiele różnych imprez, aby promować latanie, aby dzieciom i ich rodzicom pokazać mniej popularne dyscypliny sportu jak skakanie ze spadochronem, czy szybownictwo. W 2015 roku odbył się już czwarty Piknik lotniczy. Robimy zawody spadochronowe w ramach Pikniku. W październiku po długiej przerwie wspólnie ze SPOŁEM robimy Święto Latawca. Wspaniale się rozwijają. Z roku na rok jest coraz więcej ludzi. To się dzieje na zasadzie rodzinnego pikniku. Dzieci dostają upominki, jest catering, a wszystko za darmo.

Robimy to dla środowisk związanych z lotnictwem i ludzi zainteresowanych tym, co robimy. Na wiosnę robimy dla młodzieży szkolnej zawody balonów na ogrzane powietrze. Przychodzą do nas nieliczne już niestety szkoły i robimy to dla nich. Ale jest coraz mniej chętnych, a starsi ludzie, którzy się tym zajmowali – modelarze, wymierają.

Na lotnisku było też wiele „zewnętrznych”imprez masowych. Pamiętam zlot młodzieży w latach 80-tych. „Szlag” mnie trafiał jak na to patrzyłem. Zniszczyli dreny, zniszczyli nawierzchnię i do dziś nie jest to naprawione. Były u nas dwie imprezy radia RMF FM, był Owsiak i jego Woodstock. To akurat nie zniszczyło lotniska. Ja oferowałem wręcz podczas rozmów w mieście, że po co robić duże imprezy gdzieś w zamkniętym, ograniczonym miejscu, skoro można u nas. W razie czego nikt nie wpadnie na ścianę budynku czy ogrodzenie. Dookoła jest 120 hektarów  wolnego terenu  . W sytuacji burdy czy paniki, u nas jest bezpiecznie.

Warto też powiedzieć o wspaniałej książce, którą wydali nasi seniorzy. Nosi tytuł „Lotnictwo na Pomorzu Zachodnim” i jest swoistym dokumentem, w którym są informacje o ludziach, wydarzeniach, sprzęcie i wielu innych sprawach dotyczących lotnictwa w naszym regionie.  Nakład jest wprawdzie wyczerpany, ale możemy wznowić druk jeśli będą chętni.”

Wracając do domu niosłam pod pachą ciężką i grubą książkę, którą Pan Andrzej mi wypożyczył. Myślałam, że to tradycyjna „cegła”. Nic bardziej mylnego. Książka trzech autorów, Panów Wiesława Jaszczyńskiego, Czesława Staniewicza i Jerzego Wikło, to fantastyczne źródło wiedzy o szczecińskim lotnictwie. Przepiękne zdjęcia, niesamowite historie pisane lekko i z wielkim talentem, dużo informacji o ludziach związanych z lotnictwem. Warto ją mieć, a na razie zachęcam do czytania wybranych fragmentów, które  będziemy zamieszczać na naszej stronie internetowej.

Alicja Betka