Opis ataku szczytowego na K2

  • niedziela, 14 Luty, 2016
  • Alicja Betka

Zamieszczam tu krótki fragment wydanej przez naszą Fundację „Ulica Przestrzenna” książki, o której piszemy na tej stronie. Mam nadzieję, że zachęci on do poszukania tej wspaniałej, nowej pozycji w księgarniach i do nabycia jej, bez względu na to czym zajmujemy się dziś. Wierzę głęboko, że każdy z nas jest w stanie docenić zdolność do ekstremalnego wysiłku, do przekraczania samego siebie, do szukania odpowiedzi na wiele egzystencjalnych pytań, bez względu na to, gdzie ich szukamy i gdzie nas los zaprowadzi; na szczyty gór czy głębokie oceany.
Alicja Betka

(fragment rozdziału Rób swoje z książki
Jerzego Kukuczki Mój pionowy świat)
Str. 153
„(…) Tadek Piotrowski był na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych najwybitniejszym polskim taternikiem, wielkim specjalistą od wejść zimowych,miał na swoim koncie liczne pierwsze wejścia
zimowe w Tatrach, Alpach i górach Norwegii. Razem z Andrzejem Zawadą dokonali pierwszego zimowego
wejścia na Noszak, co było niezwykle cenne, gdyż nikt przed nimi nie wszedł zimą na siedmiotysięczną
górę. W 1974 roku uczestniczył w wyprawie na Lhotse, w której zginął Staszek Latałło. Rzecz działa się
w latach, kiedy zawsze musiał się znaleźć winny. Kierujący wyprawą Andrzej Zawada dał sobie jakby narzucić to myślenie, a stąd był już tylko krok od obciążenia winą za tę śmierć właśnie Tadka. Zrodziła
się z tego zła fama, nieproporcjonalna do rozmiarów „winy”, skończona tym, że Tadka wykluczono z klubu.
Przez kilka lat zniknął z pola widzenia, funkcjonował jednak skutecznie w świadomości wielu ludzi
jako autor kilku książek o górach, które w tym czasie napisał. Nie wspinał się, ale nie można go było skazać na wypuszczenie z ręki pióra. Pisał więc, a jego książki alpinistyczne były dobrze przyjmowane przez licznych czytelników. Po czterech latach sprawa jakoś przycichła, mógł pojechać z nami na Tirich Mir, później brał udział w innych wyprawach, ale wyraźnie nie dopisywało mu szczęście w wejściach szczytowych. Nie był w każdym razie na żadnym ośmiotysięczniku. A szczęście jest w górach potrzebne. Ile to już razy jakaś wyprawa dobiegała końca, a człowiek, który Opis ataku szczytowego na K2 bardzo chciał i czuł się na siłach, nie wszedł na szczyt, bo akurat w decydującym momencie bliżej wierzchołka byli inni.
Tadka od najmłodszych, najlepszych lat uważano za człowieka–czołg, który szedł w górę bez jakichkolwiek
problemów; był bardzo silny, wytrzymały i wytrwały. Wlokła się również za nim opinia człowieka niesprawdzającego się na dużej wysokości. Opinia, której nie mogę absolutnie potwierdzić. Właśnie na
Tirich Mirze, na wysokości 7700 metrów, widziałem u niego bardzo duży luz fizyczny, a także psychiczny.
Rzucało się wręcz w oczy, że nie robi niczego na granicy swoich możliwości, czuło się w nim olbrzymie
rezerwy. I dlatego, kiedy zatelefonował do mnie, przeżyłem, co tu ukrywać, sporą satysfakcję. Mógł przecież propozycję Herrligkoffera przekazać innemu z wielu swoich kolegów. Bo na tym polega specyfika dobierania się na wyprawę. Nigdzie nie jest powiedziane, że jeżeli ktoś ma akurat największe osiągnięcia, to wszyscy będą mu się kłaniali i zabiegali o jego udział. Nie. Wybiera się jako partnera tego, kogo się chce, i nikt nie może nam zarzucić, że postawiliśmy akurat na alpinistę przeciętnego.
Mamy prawo dobierać sobie, kogo chcemy. (…)